Z życia muzycznego miasta
- Szczegóły
- Opublikowano: sobota, 11, listopad 2017 21:56
Audycja Polskiego Radia Olsztyn - wywiad z dyr. Lechem Ostrowskim z dnia 02.07.2017.
W małych środowiskach też można tworzyć wielką kulturę
- z Lechem Ostrowskim, dyrektorem Społecznego Ogniska Muzycznego w Piszu rozmawiał Waldemar Brenda
- Waldemar Brenda: Od ilu lat mieszkasz w Piszu?
Lech Ostrowski: W Piszu mieszkam od 1981r.
-Zanim tu przybyłeś, studiowałeś w Olsztynie, ale jednocześnie prowadziłeś tam bardzo intensywne życie artystyczno - kulturalne?
- Uczyłem się w Państwowej Szkole Muzycznej I i II stopnia w Olsztynie i równolegle w LO nr 1. Następnie studiowałem wychowanie muzyczne na WSP. W tym okresie wyjątkowo dużo się działo jeżeli chodzi o kulturę studencką w Olsztynie. Świadczyły o tym miedzy innymi wielokrotne główne nagrody Festiwalu Piosenki Studenckiej w Krakowie, które zdobywali olsztyńscy artyści - studenci jak i nagrody zbiorowe dla całego akademickiego środowiska w Olsztynie. Mam tutaj na myśli grupę "Niebo" ze Stefanem Brzozowskim na czele, twórczość Waldemara Chylińskiego, Andrzeja Janeczko, kabaret "Luźna Grupa", teatr studencki Jerzego Ignaciuka i inne zespoły.
Ja na początku okresu studiów związałem się z Zespołem Pieśni i Tańca "Olsztyn" i śpiewałem w uczelnianym chórze, z którym to odbyłem pierwszą zagraniczną podróż z koncertami na Węgry. W zespole "Olsztyn" grałem w kapeli. Mieliśmy sporo koncertów i wyjazdów. Pamiętam bardzo kameralne nasze występy dla najwyższych władz PRL i ich gości z zagranicy w zamkniętym, ściśle strzeżonym ośrodku rządowym w Łańsku. Z tym zespołem w 1979 roku byliśmy z koncertami w Belgii. Mieliśmy również nagrania dla TVP. Pamiętam np. kilkudniowe nagranie programu pt. "Studio Gamma" w skansenie w Olsztynku z takimi artystami jak Janusz Rewiński, Tadeusz Drozda, Alicja Majewska, Izabela Schutz obecnie Trojanowska, czy nagranie chyba na zamku w Nidzicy dla Amerykanów na płytę wideo, w nieznanej wówczas dla nas technice. Kolejne moje zespoły w czasie studiów to jeszcze jeden, oprócz uczelnianego, Chór Collegium Musicum. Zespół założył prof. Lechosław Ragan a od wielu już lat prowadzony jest przez J. Wilińskiego. Znakomity zespół odnoszący do dzisiaj sukcesy w kraju i za granicą. Przez Andrzeja Janeczko, twórcę późniejszego zespołu "Trzeci Oddech Kaczuchy", związałem się również z piosenką studencką. W jego zespole grałem na kontrabasie i podśpiewywałem w chórkach. Drugie miejsce na Ogólnopolskim Przeglądzie Piosenki Aktorskiej w "Hybrydach" w Warszawie i laureaci na XVI Festiwalu Piosenki Studenckiej w "Rotundzie" w Krakowie to największe wtedy sukcesy z zespołem Andrzeja. Niezapomniane są dla mnie wieczory a właściwie noce w "Hybrydach" w czasie konkursu w Warszawie, rozmowy, gwar klubowy a przede wszystkim śpiew w wykonaniu Elżbiety Adamiak, Jacka Karczmarskiego, Rudiego Schuberta, G. Bukały, Macieja Zębatego, Jacka Zwoźniaka, Przemysława Gintrowskiego, J. Wołka, Andrzeja Poniedzielskiego i wielu innych. Graliśmy też w klubach studenckich i innych imprezach często z myślą o zarobieniu jakiś pieniędzy. W pewnym okresie do zespołu dołączył znany wtedy, olsztyński studencki artysta kabaretowy W. Nideraus i zespół nazywał się "Ładne Kwiatki". Pamiętam np. koncert z okazji święta "Gazety Olsztyńskiej" w Szczytnie, na którym to obok nas grał wtedy jeszcze nikomu nie znany zespół "Kombi".
Miałem w tym okresie poprzez kolegów również kontakt z coraz bardziej znanym liczącym się w środowisku Zespołem Pieśni i Tańca "Kortowo", z którym to na wiele lat związałem się później po wyjściu z wojska i po podjęciu już pracy w Piszu. Od 1982 do 1988 grałem w kapeli Zespołu Pieśni i Tańca "Kortowo". Przez jakiś czas zajmowałem się też sprawami wokalnymi w zespole. Bardzo ciekawy okres w moim życiu. Wszyscy "kortowiacy" z tego okresu - spotykamy się do dzisiaj, mile wspominamy pobyt w zespole. Kapela wtedy bardzo dużo pracowała, mieliśmy dobry skład, graliśmy na bardzo dobrym poziomie, zwiedziliśmy prawie całą Europę i byliśmy na Festiwalu w azjatyckiej części Turcji w Antalii. Po każdej podróży wielu naszych kolegów i koleżanek zostawało na Zachodzie. Mieliśmy zaproszenie do USA, ale w tym czasie stosunki między PRL a Stanami Zjednoczonymi były fatalne (starsi na pewno pamiętają o śpiworach od Jerzego Urbana dla bezdomnych w Nowym Jorku - to były te czasy) i nic z wyjazdu nie wyszło. Miałem jeszcze w tym okresie sporadyczne kontakty z jazzem tradycyjnym. W kortowskim klubie "Antałek" moi koledzy zawiązali zespół jazzu tradycyjnego "Old Kort Jazz Band", z którym to na kontrabasie grałem klubowe koncerty. Pamiętam też jakieś jam session w "Antałku" między innymi z W. Karolakiem, Stanisławem Sojką.
-Czy to, że osiadłeś w naszym mieście, to był przypadek, czy też chciałeś tu wrócić po studiach?
- Może to brzmi niewiarygodnie, ale ja od dziecka uważałem, że w przyszłości będę pracował i mieszkał w Piszu. Rodzice zabierali mnie czasem ze sobą do Pisza, gdzie mieliśmy rodzinę oraz z racji tego, że było to miasto powiatowe, więc wizyty były nieuniknione. Zapamiętałem z tamtego okresu kilka obrazów miasta. Bardziej podobał mi się Pisz niż Giżycko czy Ełk, w których to miastach w tamtych czasach też bywałem.
Pod koniec studiów wymyśliłem sobie pracę magisterską związaną ogólnie z kulturą a przede wszystkim życiem muzycznym Pisza. Coraz częściej do Pisza przyjeżdżałem. Poznałem Hannę Jórzak dyrektorkę Ogniska Muzycznego w Piszu, która zaproponowała mi pracę po studiach oraz mieszkanie służbowe. Tak się to zaczęło. Po roku już samodzielnie kierowałem SOM w Piszu.
-Czym jest dla ciebie muzyka?
-Muzyka jest moją życiową pasją. Też od dziecka wiązałem z muzyką swoją przyszłość, może niekoniecznie z muzyką chóralną czy folklorem, ale z muzyką.
-Przez te wszystkie lata obecności w naszym mieście, stałeś się prawie człowiekiem - instytucją, bardzo silnie oddziaływującym na lokalne środowisko muzyczne?
-Od 28 lat szczególnie popularyzuję chóralistykę, folklor, wspólnie ze swoimi współpracownikami w historii ogniska setkom uczniów daliśmy podstawową wiedzę muzyczną i umiejętności gry na niektórych instrumentach. Niektórzy z nich swoje życie zawodowe również związali z muzyką. Moje koncerty (ponad tysiąc) i koncerty zaproszonych artystów (ponad 100), mam nadzieję, że są źródłem doznań i przeżyć artystycznych. To wszystko jednak nie mnie oceniać, niech robią to inni.
-Ognisko Muzyczne, kapela ludowa, chóry, coroczne występy z kolędami, koncerty z cyklu "Ognisko Muzyczne swojemu Miastu", głośne zabawy karnawałowe. Skąd w Tobie tyle społecznej pasji i aktywności?
-Należy tutaj jeszcze dodać, że do Pisza udało mi się zaprosić wielu ciekawych artystów z kraju i z zagranicy. Ale co do twojego pytania... Aktywność to także chyba cecha osobowości. A na to składają się cechy wrodzone, dziedziczne jak i nabyte np. poprzez oddziaływanie środowiska. W swoim życiu uważam, że spotkałem wielu ciekawych ludzi, od których się uczyłem.
-Na czym polega tworzenie kultury w takim małym środowisku jak Pisz?
-W małych środowiskach, też można tworzyć wielką kulturę. Są przykłady małych miejscowości, w których się dużo dzieje, nawet w naszym województwie. Oczywiście są pewne trudności np. nie można w powiatowym miasteczku założyć teatru operowego czy wielkiej orkiestry symfonicznej ale jakieś kameralne formy sztuki na dobrym poziomie są możliwe. Ja zawsze chcę coś pokazać, "przemycić" na nasze podwórko coś z kultury wyższej. Myślę tutaj przede wszystkim o koncertach z cyklu "Ognisko Muzyczne swojemu Miastu". Szukam do tych pomysłów współpracowników, wykorzystuję swoje rozeznanie i często udaje mi się wciągnąć w to moich znajomych i przyjaciół artystów z większych ośrodków.
- Czy Pisz wykorzystuje swoją pozycję największego miasta w powiecie i np. oddziałuje na mniejsze ośrodki w okolicy? Czasem odnoszę wrażenie, że każda z gmin stanowi pod tym względem jakiś oddzielny byt i brakuje nam wymiany kulturalnej, wzajemnego inspirowania się do podejmowania nowych, wspólnych przedsięwzięć artystycznych i kulturalnych?
-Tak zgadzam się z tym poglądem. Taka współpraca czasami jest trudna, ale przecież też możliwa. Są na to dowody a zależy to przede wszystkim od ludzi, którzy tym się zajmują. Taką współpracę należałoby zainicjować... Może jakaś komórka w starostwie albo Piski Dom Kultury?
-Czy wobec tego można powiedzieć, że nasze życie kulturalne w naszym mikroregionie rozkwita, czy raczej mamy pod tym względem jakiś zastój, marazm nie do pokonania własnymi siłami?
-Nie jest aż tak źle. Odwiedza nas wielu ciekawych artystów, ludzi nauki Mnie trochę przeraża ilość imprez serwowanych przez różne placówki o bardzo niskich walorach artystycznych. Imprezy masowe też są potrzebne, ale placówki kultury nie mogą zapominać o kulturze wyższej i o odpowiedniej proporcji tych propozycji kulturalnych.
-Wróćmy jednak do twojej największej życiowej pasji, czyli muzyki. Mamy w Piszu Ognisko Muzyczne, mamy rozwijającą się szkołę muzyczną, kilka zespołów folklorystycznych. Od niedawna orkiestrę dętą. Sporo zespołów grających muzykę współczesną. Jest Muzyczna Scena Miasta Pisza. To chyba dużo jak na niespełna dwudziestotysięczne miasto? Jak ty oceniasz stopień "umuzykalnienia" Pisza? Jaka jest nasza kultura muzyczna?
-Kultura muzyczna ma się nie najlepiej. W szkołach mamy o połowę mniej lekcji muzyki. Wiedza na temat muzyki jest coraz mniejsza, zaś niewybredne gusty i potrzeby społeczeństwa zaspakajane są przez muzykę prymitywną, szczególnie popularną w tym regionie Polski. Oczywiście te wszystkie przejawy naszego życia muzycznego, które wymieniłeś w pytaniu, ja zaliczam do pozytywów.
-Czego ci brakuje w naszym życiu kulturalnym?
-Może na początku czego jest za dużo. Koncertów z prymitywną muzyką w wykonaniu ludzi, którzy nic nie mają do powiedzenia w muzyce. Muzyka to potężna dziedzina sztuki, która wymaga talentu, nauki i wielu lat intensywnej pracy. A czego brakuje? Myślę, że brakuje mi jakiejś artystycznej kawiarni z kameralną, dobrą muzyką różnego gatunku, może to być w połączeniu z wystawami sztuk plastycznych. Więcej takich wydarzeń kulturalnych jak wizyta Krzysztofa Pendereckiego z krakowskim Chórem. Zdaję sobie jednak sprawę ,że jest to bardzo trudne. I kosztowne.
- Czy władze samorządowe - oczywiście nie chodzi mi o taką czy inną ekipę, tylko o pewną filozofię rządzenia, którą po dwudziestu latach istnienia samorządów lokalnych można już w jakiś sposób ocenić - czy więc władze samorządowe, mające przecież ogromny wpływ na oblicze kulturalne Ziemi Piskiej, rozumieją delikatne kwestie kultury? Czy do samorządów trafiają ludzie otwarci na te problematykę?
-Generalnie władze są przychylne przynajmniej moim pomysłom, ale są też różne problemy i ograniczenia. Moim wielkim problemem jest stan techniczny pięknej, zabytkowej kamienicy, siedziby Społecznego Ogniska Muzycznego i Piskiego Chóru Kameralnego. Chciałbym, żeby władze znalazły jakąś możliwość pomocy tej placówce. W końcu ten budynek nazywany jest Domem Królewskim na pamiątkę wizyty króla Augusta II Mocnego w Piszu!
-Nazwa rzeczywiście godna, choć nie wydaje się, żeby obiekt był aż tak wiekowy. Tym niemniej jest to jeden z najstarszych budynków w naszym mieście! Więc w pełni przychylam się do tego życzenia. A propos. Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia - czas życzeń i prezentów. Jakie byłoby największe życzenie Leszka Ostrowskiego, oczywiście związane z tematem naszej rozmowy?
-Życzenie moje związane jest z poprzednim pytaniem i dotyczy rozwiązania problemów kamienicy, siedziby Ogniska Muzycznego i Chóru. Okres Bożonarodzeniowy to dla mnie czas wielu koncertów. Będę potrzebował zdrowia swojego i moich chórzystów. Tego właśnie sobie bym życzył.
- Dziękuję za rozmowę.
(Rozmowę przeprowadzono w Muzeum Ziemi Piskiej w grudniu 2009r.)
HISTORIA ORKIESTRY DĘTEJ W PISZU
/FRAGMENTY PRACY MAGISTERSKIEJ LECHA OSTROWSKIEGO
ŻYCIE MUZYCZNE MIASTA PISZ W LATACH 1945-1980/
Z chwilą uruchomienia w 1948 roku Piskich Zakładów Przemysłu Sklejek rozpoczął również działalność klub przyzakładowy, który przyjął nazwę "Teatru Leśnego" . W 1969r. oddano do użytku budynek administracyjny zakładu, w którym wygospodarowano pomieszczenie na Klub Młodego Drzewiarza "Sęk". Od tego roku przestał istnieć "Teatr Leśny", którego budynek przeznaczono na cele przedszkola przyzakładowego. Pierwszym instruktorem do spraw muzyki i tańca od początku istnienia "Teatru Leśnego" do 1954r. był muzyk amator i choreograf Zygmunt Sułkowski. Zatrudniony był również H. Władkowski, który w latach 1948-1962 prowadził orkiestrę dętą. Kolejnym instruktorem muzycznym był Józef Wrzesiński pracujący w przyzakładowym klubie od 1962 do 1970 roku.
W 1948 r. powstał zespół folklorystyczny, którego kierownikiem był Z. Sułkowski.
Zespół liczył dwadzieścia kilka osób. Przy zespole prowadziła działalność pięcioosobowa kapela. Członkami folklorystycznej grupy była młodzież z Pisza i okolicznych miejscowości. Na repertuar składały się tańce i przyśpiewki mazurskie , warmińskie i kurpiowskie.
Od 1948r. rozpoczęła swoją działalność orkiestra dęta. Pierwszym jej dyrygentem był H. Władkowski. Pionierami orkiestry byli Stanisław Kulągowski, Zygmunt Malinowski, Kazimierz Pasławski i Ryszard Walczak. Niektórzy z nich grali w przedwojennej orkiestrze strażackiej w Kolnie. Na początku swojej działalności zespół liczył około trzydziestu osób. W 1962 r. dyrygentem został Józef Wrzesiński. Prowadzący zwiększył ilość muzyków do czterdziestu. W latach 1965-68 dyrygent prowadził również czterogłosowy chór męski a następnie mieszany. Chór koncertował wraz z orkiestrą. Jedną ze wspólnych pozycji repertuarowych był "Marsz piskiej sklejki", którego autorem tekstu i muzyki jest Józef Wrzesiński. Chór wraz z orkiestrą w 1967 roku koncertował w Olsztynie w ramach "Olsztyńskiej Jesieni".
W 1970 roku mecenat nad orkiestrą przejął Powiatowy Dom Kultury w Piszu. Zespół otrzymał nowe stroje, część instrumentów i względne warunki lokalowe do pracy. W latach 1972 - 1974 przy orkiestrze prowadził działalność piętnastoosobowy zespół fanfarzystów i werblistów. Na repertuar orkiestry składały się własne utwory dyrygenta, utwory kompozytorów polskich, czeskich takie jak: polki, marsze wojskowe, marsze żałobne, hymny państwowe, walce. Należy tu wymienić marsz pt. "Roś", "Drzewiarz", utwór "Powiew puszczy". W 1966r orkiestra uczestniczyła w przeglądzie orkiestr dętych w Działdowie. Największy sukces osiągnęła na I Wojewódzkim Przeglądzie Orkiestr Dętych w Iławie w 1973r. Dyrygent Józef Wrzesiński otrzymał nagrodę rzeczową a orkiestra jeden z dwóch pucharów. W 1973r. orkiestra koncertowała w Olsztynie w ramach imprezy z cyklu "Prezentujemy dorobek kulturalny powiatów". Ponadto uświetniała swoimi występami uroczystości na terenie miasta i całego powiatu. Nagrywała również w Rozgłośni Polskiego Radia w Olsztynie.
Cytuję fragment wywiadu jakiego udzielił mi w Iławie, w dniu 27 lutego 1980r. dyrygent Józef Wrzesiński:" Większość instrumentów była własnością członków orkiestry, część natomiast zakupił nam zakład. Borykaliśmy się z wieloma problemami, jednym z nich był brak niektórych instrumentów i nowych strojów. Mieliśmy także trudności ze zwolnieniami z pracy członków orkiestry. Dużo koncertów odbywało się w czasie godzin pracy. Piskie Zakłady Przemysłu Sklejek, które były opiekunem mogły zwolnić tylko własnych pracowników. W 1970 roku Wydział Oświaty i Kultury Powiatowej Rady Narodowej w Piszu powierzył Powiatowemu Domowi Kultury opiekę nad orkiestrą. Dom Kultury zakupił nam nowe stroje i instrumenty. Dawaliśmy bardzo dużą ilość koncertów. Braliśmy udział w uroczystościach na terenie miasta i powiatu. Wielokrotnie gościliśmy w okolicznych miejscowościach: Wejsunach, Rucianem-Nidzie, Karwicy, Kolnie, Białej Piskiej i okolicznych jednostkach wojskowych. Orkiestra z czasem była zaniedbywana ze strony opiekunów. Przestano się nami interesować. Źle układała się współpraca z Dyrekcją Domu Kultury. W 1974r. porzuciłem pracę w Piszu i przeniosłem się do Iławy, w której stworzono mi bardziej sprzyjające warunki pracy".
Pamiętam też jak dyrygent mówił mi o trudnościach jakie stwarzały mu władze w związku z udziałem orkiestry na pogrzebie w czasie którego katolicki ksiądz odprawiał nabożeństwo. Rezygnacja z pracy w 1974r. dyrygenta Józefa Wrzesińskiego, który osiągnął z zespołem największe sukcesy była przyczyną rozpadu orkiestry.
Lech Ostrowski